niedziela, 30 kwietnia 2017

ZOSTAŁAM ZNICZEM

,,ZOSTAŁAM ZNICZEM"-kiedyś się przejęzyczyłam, to taki jakby szyfr zamiast ,,zostałam z niczym"

Za bardzo się przywiązuje się i za szybko; zbyt mocno mi zależy na ludziach, którym nie jestem potrzebna do życia.

Ufam, niby nie jestem zbyt ufna, a jednak zaufałam, po co? Głupie przeczucie, mówiące ,,możesz mu zaufać".

Któż by się tego wszystkiego spodziewał?

Wiedziałam. Po prostu to wiedziałam, ale i tak zrobiłam inaczej.
W tym momencie zaczęłam się zastanawiać czy nie lepiej by było już z nim być tylko po to żeby go mieć przy sobie. Wiem, że to by było chamskie dlatego tak nie zrobiłam, zbytnio mi zależy, no a teraz mam.

,,Zawsze możesz zadzwonić jak masz problem" ,,Pamiętaj, nieważne czy będziemy wrogami, przyjaciółmi zawsze ci pomogę". NIE POMOŻESZ.

A ostrzegali mnie wszyscy ,,nie pakuj się w to" ,,po dwóch miesiącach się znudzi". No, ale przecież nie powinno się wierzyć ludziom i plotkom, ja chyba zacznę.

Zawsze tak jest, dlaczego ja się daje nabrać?

Usłyszałam kiedyś ,,jesteś za dobra"- jestem. Powinnam wszystkich kopnąć w dupę. Ale tego nie zrobię, bo ja bym się czuła gorzej niż osoba, której bym dała tego kopa.

Dlaczego mam taki charakter?

Powinnam być chamska, wtedy nie ja bym cierpiała.

Chcę mi się ryczeć, akurat jak zaczęłam pisać post ,,jak nie myśleć". Paradoksalna sytuacja. Chyba powinnam przestać, powinnam być przyzwyczajona.

Od dzisiaj wszyscy na dystans.

Koniec.

Tym razem to nie ja zostanę zniczem.


czwartek, 27 kwietnia 2017

OSTATNIA LEKCJA

Poszłam teoretycznie tylko na matmę. Siedząc i przepisując zadania zaczęłam sobie uświadamiać, że to moja ostatnia matma w takim gronie, z tą panią. Łzy w oczach oczywiście, na koniec pani wstała, przemówienie te sprawy. 

Nie potrafiłam wyjść ze szkoły, poszłam na lekcję do młodszej koleżanki, na swoje iść nie chciałam bo zostały 4 osoby, z którymi nie bardzo się zadaję. Po tej miałam iść do domu, ale siedziałam z kolegą z klasy na korytarzu. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że większość osób cieszy się z zakończenia edukacji w tej szkole i niewidywania się ze sobą codziennie. My jakoś mamy inne podejście, będziemy za wszystkimi tęsknić i nie chcemy jeszcze odchodzić. Jestem ciekawa ile ludzi tak samo podchodzi do końca liceum tak jak większość mojej klasy... Przecież 3 lata widywaliśmy się praktycznie codziennie, wycieczki, imprezy. Nie mogę zrozumieć jak można się cieszyć z tego, że to koniec i że nie będą tęsknić, jak to jest możliwe?  Przecież w miarę zgrana jest nasza klasa.

Poszłam na jeszcze jedną lekcję do mojej koleżanki, na przerwie się z nią pożegnałam, oczywiście rozpłakałam...

Nie dochodzi to do mojego mózgu, że jutro koniec szkoły, a od czwartku matuuuryyy. A ja nadal nic się nie uczę, tylko łut szczęścia sprawi, że zdam dobrze.

 

środa, 26 kwietnia 2017

SEN

Ostatnio śnią mi się niezbyt normalne rzeczy. To dziwne, bo zazwyczaj nic mi się nie śni, no przynajmniej tego nie pamiętam.

POŻAR.

Wierzy ktoś w znaczenie snów? Ja nie traktuje tego jako coś pewnego, raczej prawdopodobnego.

Co znalazłam...

NIEPEWNOŚĆ, POTRZEBA POMOCY, NIEUFNOŚĆ WZGLĘDEM OTOCZENIA, OSTRZEŻENIE, EMOCJONUJĄCY CZAS (mogę się sparzyć), POŻAR UCZUĆ

Nie wiem co mam o tym myśleć, ciężki czas w życiu mi tego nie ułatwia...


niedziela, 23 kwietnia 2017

PROBLEM #1

Tak, boję się uczuć i miłości.

To nie jest tak, wcale nie myślę, że każdemu chłopakowi przejdzie. Ja to wiem, chociaż mam nadzieję, że tak nie będzie, ale ile można się starać gdy ktoś cię odtrąca?

Chciałabym w to uwierzyć, chciałabym żeby to było prawdziwe, ale nie jest.

Sama sobie mieszam w głowie, wypieram te emocje i teraz nie mam zielonego pojęcia co tak naprawdę czuję.

A może to jest zwykła potrzeba posiadania kogoś blisko?

Boję się, że się mną znudzi. Przecież zawsze tak jest, ktoś przy mnie jest, a później pojawia się ktoś lepszy ode mnie. Zawsze tak było, czy będzie tak do końca życia? Chyba lepiej nie dopuszczać do siebie takich mocnych uczuć, wtedy nie ma możliwości, że ktoś cię doszczętnie zniszczy.

Chciałbym wierzyć w to, że ktoś mnie pokocha, że nie będę na chwile, ale ja zawsze jestem tylko wtedy kiedy jestem potrzebna, czyli na chwile.

Nie radzę sobie z uczuciami, z mówieniem o nich. Jedyne co mogę, to pisać. Pisać sobie gdzieś, gdzie przeczytają to obcy ludzie. Może kogoś to poruszy, może nawet nikt tego nie przeczyta do końca, ale coś napisałam, więc nie mogą zarzucić mi trzymania wszystkiego w sobie.

,,Próbuję walczyć, wypuścić ten wiatr
Jednak jedynie morze uwalniam w ten czas"


poniedziałek, 17 kwietnia 2017

ŚWIĘTA

Jedyny plus świąt jest taki, że mamy wolne od szkoły i dostajemy prezenty. Dzisiaj zastanawiałam się jak wyglądają święta w innych rodzinach, czy też są tak bezsensowne i męczące jak u mnie.

Co roku jest może nie identyczna, ale podobna historia.

Przychodzimy trochę wcześniej, pomagamy w przygotowaniach. Reszta rodziny <nie jest nas wiele, ale jednak>  dociera, zasiadamy do stołu.

Oczywiście zaczyna się marudzenie najmłodszych, da się przeżyć sama zachowywałam się tak samo. Po jedzeniu osobiście wolałabym wrócić do domu, ale po co? Lepiej tracić czas i udawać, że jesteśmy prawdziwą rodziną, która spędza wspaniałe święta.

Nieważne czy to Boże Narodzenie czy Wielkanoc, są prezenty. Otwieramy. Dzieci zafascynowane nowymi zabawkami, można z nimi chwilę posiedzieć i się pobawić. Pozory normalności.

W tym momencie powinniśmy się wszyscy rozejść, a nie siedzieć na przymus. Dzieci zaczynają się denerwować, ja nudzić, moją mamę boleć głowa, ,,mężczyźni" pić, babcia przynosić jeszcze więcej jedzenia i marudzić, że nikt go nie je. Zaczyna się robić napięta atmosfera, podnoszenie głosu, przenoszenie do innych pokoi. Nienawidzę tego, strata czasu i nerwów.

Nie lubię siedzieć przy stole niewiadomo ile, moja mama tak samo, więc wzięłyśmy dzieci na spacer. Oczywiście po 30 min zaczęła padać, a właściwie lać, więc zadzwoniłyśmy po ciocie. W drodze powrotnej jeden z kuzynów (4-letni) podsumował nasze święta mówiąc ,,Te święta wyszły niefajnie". Co najgorsze, są takie co roku..

niedziela, 16 kwietnia 2017

JESTEM

Jestem tu znowu, pod kolejną nazwą.

Sama nie wiem czemu i jak długo tu będę. Zazwyczaj trwało to dwa miesiące później stwierdzałam, że nie jestem systematyczna i znikałam. Może tym razem będzie inaczej.

Zabiorę się za to w trochę inny sposób. Nie będę wrzucać wszystkiego od razu, nie będę pisać tylko wtedy gdy robiłam coś innego niż zwykle. Przecież każdego z nas dotyka codzienność prawda?

Wzloty i upadki, emocje lub ich brak.

Może nie pamiętnik, bardziej notatnik z przemyśleniami. Zatrzymane na chwile chaotyczne myśli.

Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.